The Editorial by CEOstyle

Strzelając śmiechem? Ciemna strona komedii slapsticku

Iwona Sobczak | 27 sierpnia 2025

Skórka od banana mogła skończyć się złamaną nogą, pędzący pociąg bez maszynisty – tragedią, a chwiejna balustrada – upadkiem w próżnię. A jednak oni wstawali, otrzepywali garnitur i szli dalej, bo cel był jeden – rozśmieszyć widownię, nie wypowiadając ani słowa. Bez dubli, często kosztem własnego zdrowia, a czasem życia. Za salwami śmiechu kryły się jednak prywatne dramaty aktorów. Slapstick – pierwotna komedia, kryła w sobie śmiertelnie poważną stronę.

Ich pozorna nieporadność była w rzeczywistości precyzyjnie wyreżyserowaną akrobatyką. Skok przez dach, upadek z drabiny, czy brawurowa pogoń pod kołami samochodu wymagały żelaznej dyscypliny i ciała wyszkolonego niczym w trupie akrobatycznej. Slapstick opierał się na iluzji przypadku – bohater miał wyglądać jak ofiara własnej niezdarności, a tak naprawdę każdy ruch musiał być obliczony co do sekundy. Widzowie widzieli fajtłapę. Na planie stał jednak sportowiec, ryzykant i kaskader w jednej osobie.

Komedia do dziś niezmiennie pozostaje najtrudniejszym gatunkiem filmowym. Nie sztuką jest opowiedzenie dowcipu, a rozbawienie nim odbiorców. Kino nieme nie miało nawet tej szansy, dlatego slapstick był idealnym gatunkiem w mrocznych czasach początków XX wieku. Polityczne niepokoje i ówczesne problemy stawały się bardziej znośne, gdy na ekranie można było oglądać sztukę nieudacznictwa, jaką bez wątpienia reprezentował slapstick. Po dobry śmiech szło się więc do kina. Choć widzowie śledzili na ekranie losy zabawnych aktorów, niemal wszyscy występujący w slapsticku komicy, doświadczenie zdobywali w cyrku, pantomimie, burlesce lub wodewilu.

Charlie Chaplin w jednym z filmów/ YouTube

W komedii kina niemego liczyło się tempo – im szybciej, im więcej gagów, tym lepiej. Mack Sennett, ochrzczony królem slapsticku, ustanowił wręcz żelazną zasadę – żaden gag nie mógł trwać dłużej niż sto sekund. To oznaczało niekończącą się karuzelę potknięć, pościgów i katastrof, z których bohaterowie wychodzili cało tylko na ekranie. W rzeczywistości każda scena była grą o wysoką stawkę.

Niesamowite wyczyny wykonywano w czasie rzeczywistym – bez trików, bez zabezpieczeń, często na granicy ludzkiej wytrzymałości. Nie liczył się plan ani ostrożność, lecz sprawność cyrkowca, refleks akrobaty i odwaga kogoś, kto potrafi spojrzeć śmierci prosto w oczy. Komedia, którą publiczność pokochała za lekkość i absurd, była w istocie widowiskiem balansującym na granicy życia i śmierci. Dosłownie.

Śmiech przez łzy

Popisy kaskaderskie nie były zatem uznawane za wyczyn. Takie wymagania często stawiały przed aktorami same wytwórnie filmowe. Z prostego rachunku matematycznego wynikało, że studio zaoszczędzi zatrudniając „niezniszczalnego” aktora, zamiast „zwykłą gwiazdę” i dublera. Choć ta wyrachowana strategia nie miałaby szansy zaistnieć w dzisiejszym świecie filmu, aktorzy – dla sławy i oczywiście dla pieniędzy – niezwykle często ryzykowali na planie bezpieczeństwem oraz własnym życiem. Wypadki – co było proste do przewidzenia – zdarzały się więc podczas niemal każdej produkcji.

Gloria Swanson, jedna z najwybitniejszych gwiazd w historii kina niemego, podczas pracy na planie filmu “The Danger Girl“ reżyserii Macka Sennetta, została poproszona o zanurkowanie ciemną nocą w głębokiej wodzie, mimo że nie umiała pływać. Inna gwiazda, Wahliwa Lillian Gish odmroziła sobie kończyny, gdy w filmie “Męczennica miłości” bez żadnych zabezpieczeń musiała biegać w samej sukience po płynącej w kierunku wodospadu prawdziwej lodowej krze.

Gloria Swanson

Mniej szczęścia miała jednak Grace McHugh. Aktorka na planie filmu “Across the Border” spadła z konia wprost do rwącej rzeki. Choć filmujący ujęcie operator kamery Owen Carter, natychmiast rzucił się na pomoc, aktorki nie udało się uratować. Utonęli oboje. Ale to nie jedyne ciemne strony slapsticku. Niektóre tragedie, które miały miejsce na planie, zbierały swoje żniwa w odroczonym w czasie. Jeden z pierwszych łamaczy kobiecych serc szklanego ekranu Wallace Reid, który został tak cieżko ranny w katastrofie pociągu podczas filmowania „Doliny Gigantów”, zaczął zażywać morfinę, aby poradzić sobie z bólem. Szybko jednak uzależnił się od narkotyku i zmarł cztery lata później podczas próby odwykowej, mając 32 lata.

Bohater niezniszczalny

Po serii tragicznych zdarzeń, wytwórnie zaczęły w końcu zatrudniać kaskaderów, lecz ze względu na kult bohatera, który zawsze wychodzi cało z opresji, owe angaże owiane były wielką tajemnicą. Widzowie płacili przecież za udział nieustraszonych aktorów, więc wytwórnie im to zapewniały. Jedną z niezniszczalnych gwiazd tamtego czasu była Pearl White, aktorka, która międzynarodową sławę zdobyła dzięki serialowi kinowemu “Niebezpieczeństwa czyhające na Pauline”. White wykonywała w nim coraz to bardziej niebezpieczne akrobacje, dzięki czemu zyskała przydomek “nieustraszonej dziewczyny”. Jednak w późniejszych latach, na jaw wyszło z czym aktorzy mierzą się podczas realizacji zdjęć, gdy planie serialu “Plunder”, jednej z trików wykonał za Pearl White kaskader John Stevenson. Mężczyzna uległ wypadkowi, w wyniku którego złamał czaszkę i zmarł.

Takie sytuacje tylko podsycały kult niezniszczalnych superbohaterów, tym bardziej, że tym, którym udawało się przeżyć, prasa nie szczędziła hołdów. Podczas kręcenia jednego z westernów, megagwiazdor ówczesnych czasów Tom Mix, został niemalże zmiażdżony, kręcąc ujęcie pomiędzy dwoma wagonami pociągu. Aktor złamał szczękę, nogę, miał połamane żebra… i w pełni wyzdrowiał. Prasa rozpisywała się więc o tym, jak niezniszczalny Mix wychodzi ze szpitala po tym, jak praktycznie został uznany za zmarłego. Sam aktor również nie starał się obalić tego mitu i między filmami bardzo często brał udział w rodeo.

Sztuczki filmowców

Nie wszystkie slapstickowe sceny były jednak tak niebezpieczne, jak przedstawiano je widzom na ekranie. Z czasem filmowcy z Hollywood, choć nie dysponowali wówczas słynnym zielonym ekranem do nanoszenia ujęć specjalnych, również zaczęli stosować rozmaite sztuczki, mające na celu zniwelowanie ryzyka na planie, ale bez utraty efektu. Żądny przygód Douglas Fairbanks Sr, odtwórca ról nieustraszonych bohaterów takich jak: Zorro, D’Artagnan, Robin Hood czy Don Juan, często na planie korzystał z ukrytych trampolin. Z kolei nieśmiało wyglądający okularnik Harold Lloyd, w słynnej scenie z filmu “Jeszcze wyżej”, w której zwisał z tarczy zegara, nie miał pod sobą ruchliwej ulicy, jak widać to w ujęciu. W rzeczywistości słynny zegar został specjalnie zbudowany na dachu budynku w Los Angeles. Była to atrapa dwóch ostatnich pięter budynku.

Harold Lloyd/ Eugene Kornman, 1923

Na dole zaś leżały materace, w razie, gdyby coś poszło nie tak i Lloyd spadłby z wysokości sześciu metrów. Odpowiedni ujęcia kamery sprawił, że widzowie mieli wrażenie, iż komik faktycznie walczył o życie. Warto zwrócić jednak uwagę, że aktor wykonuje akrobacje jedną ręką. Kciuk drugiej nigdy nie jest zagięty. Jest to spowodowane innym wypadkiem na planie, w wyniku którego Lloyd stracił trzy palce prawej dłoni.

Największa ikona slapsticku, Charlie Chaplin, w filmie “Dzisiejsze czasy” również nie ryzykował życiem. W słynnej scenie, w której Chaplin jeździ na wrotkach z zasłoniętymi oczami coraz bliżej balkonu bez balustrady czwartego piętra domu towarowego, widz nie zdaje sobie sprawy, że ogląda tzw. “szklane ujęcie”. Obraz dolnych pięter domu towarowego został namalowany na szybie, umieszczonej przed kamerą i idealnie dopasowanej do rzeczywistego otoczenia, stwarzając rzeczywiste złudzenie. Wyczyny wrotkarskie Chaplina to jednak nie iluzja. Aktor słynął z akrobatycznych umiejętności, które zdobył jeszcze w czasach występów w wodewilu.

Kamienna twarz Bustera Keatona

Chociaż złote lata komedii początku XX wieku wizerunkowo należały do Charliego Chaplina, wielu filmoznawców stawia na pierwszym miejscu innego aktora –  Bustera Keatona. Jeden ze znanych krytyków, Roger Ebert, przyznał nawet, że żadna gwiazda kina niemego nie wykonała bardziej niebezpiecznych wyczynów niż Keaton. Aktor słynący z wyglądu kamiennej twarzy, wykonywał najbardziej imponujące wyczyny kaskaderskie i nie korzystał z pomocy dublerów. Keaton był wybitnym komikiem, aktorem, producentem, scenarzystą i reżyserem, który przez lata kształtował branżę i do dziś pozostaje inspiracją dla wielu aktorów.

Buster Keaton/ Metro Pictures, 1921. Joseph M. Schenck, producer

Filmoznawcy są zgodni co do faktu, że nikt wówczas nie nakręcił bardziej niebezpiecznej sceny od spadającej na aktora fasady budynku w filmie “Marynarz słodkich wód”. Choć Keaton stał dokładnie w miejscu górnego okna budynku, ekipa wcale nie była pewna, czy gag się uda. Keaton wspominał nawet, że tuż przed ujęciem zauważył kilku członków ekipy modlących się. Widział też, jak operator odwrócił się, gdy balustrada zaczęła spadać na Keatona. Komik przyznał później, że był to najbardziej emocjonujący moment w jego karierze i że prawdopodobnie drugi raz by tego nie zrobił. 

Ale Keaton kochał adrenalinę najbardziej spośród aktorów ówczesnego czasu. Dla niego kręcenie filmów nigdy nie kończyło się jedynie przysłowiowym siniakiem. Na planie filmu “Elektryczny dom” złamał kostkę, biegając po ruchomych schodach. Podczas realizacji “Generała” – filmu, który napisał, wyreżyserował, wyprodukował – dosięgnął go ogień armatni. Podczas zdjęć do filmu “Młody Sherlock Holmes” złamał kark, o czym nawet nie wiedział, gdyż ból zawsze towarzyszył mu w pracy. Dopiero po latach, gdy wykonywał rutynowe badania, dowiedział się, że rzeczywiście tak się stało. Keaton nigdy też nie odmawiał wykonania wyczynu kaskaderskiego. Co więcej – często zastępował kolegów po fachu, którzy nie mieli tyle odwagi co on.

Buster Keaton/Wikimedia Commons

Doskonale opracowane przez Keatona gagi komediowe były niezwykle precyzyjne. Aktor był perfekcjonistą i dbał o każdy szczegół. Choć pewnie trudno w to uwierzyć, większość jego filmów powstała bez scenariusza. Czasem więc wyczyny były opracowane wspólnie ze scenarzystami, a czasem powstawały w trakcie realizacji filmu. Niektóre akrobacje wymagały zręczności, inne wewnętrznej siły, ale miękkie lądowanie było jego znakiem rozpoznawczym. Nazywał je nawet sztuczką kontroli ciała. Według historii, którą opowiadał sam Harry Houdini, mały Joseph Keaton – bo tak brzmiało prawdziwe imię Bustera – został niegdyś jako dziecko wyssany przez tornado z okna swojej sypialni, po czym wylądował nietknięty na pobliskim polu.

Jego pomysły, ale także ich wykonanie przez wiele lat inspirowały zresztą innych twórców. Jednym z jego fanów był Orson Welles, reżyser niekwestionowanych klasyków kina hollywoodzkiego w tym “Obywatela Kane’a”. Wells był tak zafascynowany Keatonem, że nawet pracował nad filmem o komiku tuż przed swoją śmiercią. Innym znanym fanem wyczynów kaskaderskich aktora jest najpopularniejszym azjatycki aktor od czasów Bruce’a Lee – Jackie Chan. Jednak pod koniec lat 30. era filmu niemego dobiegła końca wraz z udźwiękowieniem obrazu. Komedia slapstickowa powoli też przeszła do lamusa, co oznaczało załamanie kariery Keatona i wielu innych niezniszczalnych komików. Aktor w dodatku pogrążył się w alkoholizmie. Z pomocą przyszedł mu wówczas Charlie Chaplin, który zaprosił go do udziału w filmie “Światła rampy”. Oboje wówczas zagrali gasnące gwiazdy. O ile Chaplin poradził sobie w nowych czasach filmu, Buster Keaton zniknął z ekranów.

Charlie Chaplin, Kid McCoy, Mack Swain/Wikimedia Commons

Slapstick wiecznie żywy

Karkołomne przygody niezdarnych bohaterów śmieszyły widzów przez blisko dwie dekady. Do dziś wprawne oko widza może nadal zaobserwować liczne wpływy komedii lat 20. ubiegłego wieku we współczesnym kinie. Slapstick odnalazł swoje miejsce w serii o “Jasiu Fasoli”, kultowym Monthym Pythonie, przygodach Benny’ego Hilla, a także w historii Forresta Gumpa, którego zagrał Tom Hanks. Sztukę slapsticku realizował w swoich rolach również Jim Carrey, w filmie “Maska” lub w przygodach Ace’a Ventury. Największym spadkobiercą tego typu narracji jest jednak kino animowane, gdzie mimo licznych opresji, niedołężni bohaterowie zawsze wychodzą bez szwanku.

Zobacz także: